Miło jest powrócić do świta syren. Znów „zobaczyć” bohaterów w kolejnych częściach przygody. Z ciekawością zabrałam się za drugi tom, pełna mieszanych uczuć co do treści i tego jakie autorka wymyśliła zadania naszym bohaterom.
Wody są pełne niebezpieczeństw, a wszystkie syreny rozpierzchły się po morzach i ocenach by odnaleźć kamienie dawnych władców Atlantydy. Żeby było ciekawie książka nie jest prowadzona z perspektywy jednej syreny a dwóch, naszej księżniczki Serafiny i jej najdroższej przyjaciółki Neeli. Oby dwie mają sporo kłopotów, lecz nie są w tym same, zawsze ktoś wyciągnie do nich pomocną dłoń.
„Wspólnie znajdziemy talizmany,
Które sześcioro władców nosiło u boku.
Dziś skryte pośród morskiej piany”
Z zapałem pochłaniałam kolejne strony by jak najszybciej poznać zakończenie. Jest jakby to Wam powiedzieć nie zdradzając jego treści… hm… intrygujące. Aż się prosi o kolejną cześć, której niestety nie ma jeszcze w obiegu – dostępna będzie 5 kwietnia tego roku ☺.
Książka jest dobra, z uroczo różową i ciekawą okładkę, która zachęca do czytania. Czasami podczas jej czytania miałam niemiłe wrażenie, że jest ona przeznaczona dla innego przedziału wiekowego niż mój. Ta prostota słowna i duże literki potęgowały to odczucie.
Kolejna dawka innego świta, który wciąga nas pod powierzchnię wody i nie daje nam zaczerpnąć powietrza, dopóty nie nauczymy się żyć pod wodą. Jest to szybki proces, który zachodzi już po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów.
Podsumowując był to mile spędzony czas nawet jeśli mam ostrą fobie co do morza 😃. Wciągająca i godna polecenia i przeczytania, zwłaszcza gdy już sięgnęło się po część pierwszą.
A teraz nie pozostało mi nic innego jak żałoba nad tym, że kolejną część dopiero w kwietniu, a nowości w bibliotece… różnie z tym bywa… 😏