(fanfary)
Na scenę wchodzi gruby, niski mężczyzna, którego piwny brzuch opina – zbyt ciasna jak na mój gust – niebieska koszula. Przeczesuje przerzedzone siwe włosy i donośnym głosem oznajmia:
– Dziewięć żyć Chloe King Liz Braswell.
Znów sięga dłonią o grubych palcach do włosów, obraca się na pięcie i ze stukotem niewysokich obcasów schodzi ze sceny.
Dla ścisłości recenzje dodam w styczniu 2016 roku. Mam nadzieję, że mój styl przypadnie wam do gustu 🙂